Na czym polega zabieg kastracji
Termin "kastracja" używany jest często zamiennie z
terminem sterylizacja. Technicznie rzecz ujmując, kastracja jest jednym z
rodzajów sterylizacji. Sterylizacja to zabieg chirurgiczny polegający na
ubezpłodnieniu, może to być więc na przykład podwiązanie jajowodów u kotki bądź
nasieniowodów u kocura. Kastracja to usunięcie gonad, czyli jajników w
przypadku samic, i jąder w przypadku samców. Większość lekarzy usuwa też
niepotrzebną już macicę, ale niektórzy nie uważają tego za konieczne.
Zabieg u kocura jest dość prosty. Wykonuje się go oczywiście
w znieczuleniu ogólnym. Lekarz usuwa jądra poprzez cięcia wykonane na mosznie,
jak to przedstawiono na filmie poniżej. Rany na mosznie nie zaszywa się, ciecie
zrasta się bardzo szybko nie sprawiając problemów. Niektórzy lekarze zakładają
mały szew w miejscu nacięcia, większość jednak pozwala rance zasklepić się
samodzielnie. Mój starszy kotek był operowany metodą bezszwową i wszystko
przebiegło bez żadnych zastrzeżeń młodszy też w grudniu będzie podobną metoda
operowany.
Kastracja kotki jest już poważniejszym zabiegiem, ponieważ w
celu usunięcia jajników i macicy trzeba otworzyć jamę brzuszną. Całość
oczywiście również w znieczuleniu ogólnym. Nacięcie wykonuje się wzdłuż linii
białej, czyli centralnie na brzuchu, bądź na boku. Cięcie ma długość ok. 2 cm.
Lekarz usuwa jajniki wraz z macicą, po czym zakłada kilka szwów. Po 10 dniach
szwy zostają ściągnięte. Żeby zabezpieczyć ranę przed rozlizaniem, kotce do
zdjęcia szwów zakłada się kubraczek, chociaż bywają koty zupełnie
niezainteresowane raną, i te mogą biegać bez ochrony. Kotki nacinane na boku
najczęściej nie wymagają kaftaników, niektórzy lekarze natomiast wolą nacięcie
na brzuchu, ponieważ zapewnia ono lepszy dostęp do "zawartości". To
własnie przy cięciu bocznym lekarz często zostawia macicę, usuwając jedynie jajniki,
ze względu na trudniejszy dostęp. Po zabiegu kotka otrzymuje najczęściej
dwukrotnie zastrzyk z antybiotykiem, żeby na pewno nie doszło do żadnych
powikłań w obrębie rany, pierwszy w dniu zabiegu, i drugi po 48 godzinach.
Oczywiście nie wszędzie musi to przebiegać tak, jak opisałam, bo różni lekarze
mają różne sposoby postęowania pooperacyjnego. Dobrze jest przed zabiegiem
porozmawiać z lekarzem, jak przeprowadzi zabieg.
Przygotowanie kota do kastracji
Kot przystępujący do zabiegu musi być zdrowy. Lekarz bardzo
często zleci nam przed kastracją badania krwi, żeby mieć pewność, że nerki i
wątroba pracują prawidłowo, i w trakcie zabiegu nie wydarzy się nic, co mogłoby
spowodować komplikacje. U bardzo młodych kotów lekarze niekiedy odstępują od
takiego badania, polegając na bardzo dokładnym wywiadzie, ale już u dorosłych
powinny być przeprowadzone.
Przed zabiegiem kotu nie wolno jeść - tutaj są pewne rozbieżności
co do długości takiej głodówki, ja przy zabiegu umówionym na 9 rano zabieram
miski wieczorem poprzedniego dnia, o 21, czyli na 12 godzin przed operacją.
Niektórzy każą ten okres wydłużyć, i kot nie powinien jeść już od popołudnia.
Należy tutaj zdać się na lekarza, bo dużo zależy od tego, jakich środków użyje
do znieczulania, nie ma więc co powoływać się na znajomych, tylko zastosować
się do zaleceń naszego weterynarza. Woda może stać cały czas, choć niektórzy i
wodę na 2 godziny przed zabiegiem każą jednak odstawić. Powinniśmy też na ten
dzień wziąć wolne, a w przypadku kotki dobrze jest zapewnić jej stałą opiekę
przez 2-3 dni. Dlatego najczęściej planujecie Państwo zabiegi na piątek, żeby
wykorzystać dwa dodatkowe dni weekendu.
Postępowanie z kotem po kastracji
Największym wyzwaniem, pomimo wszystkich nerwów i stresów,
jakie przeżywacie Państwo przed zabiegiem, jest opieka pokastracyjna. Jest ona
znacznie łatwiejsza w przypadku kocurów, od nich więc zaczniemy. Zabieg u
kocura jest dość prosty, więc zmagamy się najczęściej jedynie ze skutkami
narkozy.
Pamiętamy, żeby kota odbierać wybudzonego! Oczywiście będzie
dalej przysypiał, ale powinien reagować na dotyk. Niekiedy lekarze oddają nam
śpiącego kota twierdząc, że w domu się obudzi - nie zgadzajmy się na to, nie
potrafimy ocenić, czy kot po prostu długo śpi, czy coś się z nim dzieje. Jeśli
lekarz nie ma warunków do przetrzymania kota do pełnego wybudzenia, szukajmy
innej przychodni do przeprowadzenia kastracji.
Kot po narkozie wygląda dość upiornie, niby patrzy, ale
wzrok jest błędny, niby chodzi, ale zatacza się i przewraca. Mogą zdarzyć się
wymioty (to dlatego nie dajemy kotu jeść przed zabiegiem, żeby mieć pewność, że
nie zachłyśnie się w razie wymiotów treścią żołądkową), niekiedy kilkakrotne.
Kot może się zsiusiać w niekontrolowany sposób, chociaż najczęściej zdarza się
to jeszcze u lekarza, w domu spróbuje trafić do kuwety, ale może się okazać, że
jednak nie da rady, i siku wyląduje na kocyku. To nie jest nic niepokojącego.
Kotu może też być zimno po narkozie - to normalny objaw, przykrycie kocykiem,
ciepła poduszka pod łapki a pewno okażą się tu pomocne. Najczęściej już na
drugą dobę, a często i w pierwszej, kocury zaczynają normalnie funkcjonować,
podchodzą do jedzenia, picia, nie są może w najlepszym nastroju, ale szybko
dochodzą do siebie. Ranka na mosznie zasklepia się bardzo szybko, jeśli kot nie
wykaże nią nadmiernego zainteresowania i nie "rozliże", po kilku
dniach nie będzie po niej śladu, no może lekko wygolone miejsce.
W przypadku kotki opieka wygląda trochę poważniej. Mamy do
czynienia ze szwem na brzuchu bądź na boku. Postępowania są bardzo różne.
Postępowanie z następstwami narkozy jest takie samo, jak powyżej - czyli w
miarę potrzeby zapewniamy kotce ciepło (ale nie przegrzewamy!), sprawdzamy
kocyk, czy nie znalazła się na nim zawartość pęcherza, pilnujemy, żeby nie
wskakiwała na zbyt wysokie meble. Mimo złego samopoczucia i zataczania się
nasza kotka na pewno będzie próbowała takich akrobacji! Poza tym wszystkim,
dbamy o ranę. W przypadku cięcia na brzuchu lekarz zapewne ubierze kotkę w
kaftanik. Co do kaftaników jest zawsze wiele emocji, opinii typu "a mój
lekarz zrobił tak, że nie trzeba było kaftanika". Najczęściej niewiele tu
zależy od lekarza, tak naprawdę wszystko zależy od kotki. Jedne są spokojne i
nie interesują się zbytnio raną, inne, niestety, chciałyby tak długo pucować ją
językiem, żeby jakoś zniknęła. Ja uważam, że bezpieczniej jest kaftanik
założyć. Problem polega na tym, że koty go nienawidzą, nie lubią, gdy cokolwiek
dotyka ich w ten sposób i krępuje. Próbując go za wszelką cenę zrzucić,
potrafią zachować się w sposób mało elegancki, często sycząc i próbując nawet
gryźć współczującego właściciela. Nie ruszamy nic, nie zdejmujemy, kocięta godzą
się z kubraczkiem po około 2 godzinbach podskoków i gonitw, dorosłe koty
niekiedy są naburmuszone przez cały czas. Kot na różne sposoby będzie nas
przekonywać, że kubrak jest śmiercionośny:
- będzie się w nim ciągle przewracać;
- będzie chodzić do tyłu, że do przodu niby już nie potrafi,
ale chodzenie do przodu sprawdzamy stawiając miskę z ulubionym jedzeniem;
- będzie na przykład leżeć nieruchomo w pozycji "zdechł
pies", i to dosłownie, z łapami sztywno skierowanymi do góry;
- będzie jak szalony podskakiwać w celu zrzucenia tego
czegoś, albo biegać z nadzieją, że odpadnie :);
Lista zapewne nie jest zamknięta.
Uważam, że bezpieczniej jest znieść te humory, i przetrzymać
kotkę w kaftaniku, chyba, że cięcie jest boczne, i kotka naprawdę się nim nie
interesuje. Rozlizana rana będzie się goić znacznie dłużej, i kot wtedy i tak
trafi do kubraczka, a dodatkowo obciążony zostanie antybiotykami.
Kotki bardzo różnie
reagują na wewnętrzne, rozpuszczalne szwy, dużo też zależy od tego, jakich nici
lekarz używa. Bardzo często w miejscu szwu tworzy sie wypukłość, małe, ale
wyraźnie wyczuwalne wybrzuszenie - to normalna reakcja na nici chirurgiczne,
niektóre kotki tolerują nici bardzo dobrze, i brzuszek jest płaski już po
tygodniu, u niektórych trwa to dość długo, zanim wszystko się wchłonie, i taki
garbik budzi niepokój. Oczywiście w razie wątpliwości pokazujemy wszystko
lekarzowi na wszelki wypadek, ale zapewniam, że taka reakcja jest normalna i
nie jest niczym groźnym. Prędzej czy później wszystko się pięknie wchłonie,
nici się rozpuszczą, brzuszek rozpłaszczy, a blizna zniknie w gąszczu
odrastających włosków :)
W jakim wieku kastrować kota
To budzi chyba najwięcej emocji, i sami lekarze są tu bardzo
podzieleni, strasząc chorobami, przy czym jedni straszą nimi, jeśli kastracja
wykonana zostanie wcześnie, a inni, gdy późno. Na szczęście mamy coraz więcej
badań, które obalają wiele mitów związanych zarówno z samą kastracją, jak i terminem
jej wykonania. Już coraz mniej lekarzy obarcza kastrację winą za choroby
dolnych dróg moczowych (SUK), bo po przebadaniu wielu kotów okazało się, że
cierpią na nie w równym stopniu zarówno koty kastrowane, jak i niekastrowane.
Innym problemem zgłaszanym do niedawna, jako skutek uboczny kastracji, była
otyłość. Prawdą jest, że koty kastrowane mają obniżony poziom metabolizmu - są
spokojniejsze, mniej skore do bójek, ogólnie mniej pobudzone - ale podobnie jak
my, tyją od nadmiaru bądź źle zbilansowanego jedzenia i braku ruchu. Widziałam
wiele spasionych, jak najbardziej niekastrowanych kotów. Najważniejsze są tu
odpowiednie żywienie i ruch.
Następny temat to kiedy - tutaj znów mamy bardzo rozbieżne
zdania. Jeszcze spotyka się niekiedy ludzi uważających, że kot powinien choć
raz "popróbować kotki", a kotka choć raz powinna mieć młode. Nie jest
to prawdą. Uruchamia się tylko wtedy cały łańcuch hormonów odpowiedzialnych za
wiele przemian w naszym kocie, również w jego charakterze. U kotek bardzo
wzrasta zagrożenie nowotworami sutka, a zmiany nowotworowe u kotów są dla nich
mało łaskawe, najczęściej, niestety, są złośliwe. Tylko kastracja przed
wystąpieniem pierwszej rujki zmniejsza ryzyko zachorowania praktycznie do zera.
Im później wykonany zabieg, tym większe zagrożenie. Zarówno kotki jak kocurki
mogą być kastrowane od 6 miesiąca choc niektórzy twierdzą, że można to zrobić
juz u kotów mających 4,5 miesiąca.
Otyłość
Jak już napisałam wyżej, otyłość wynika ze źle zbilansowanej
diety i braku ruchu. Właścicielom kotów wydaje się, że kot to zwierzę leniwe,
większość czasu śpi, i nie wymaga jakiegoś szczególnego zajęcia. To prawda, że
kot przesypia lwią część doby, ale w okresie aktywności wymaga ruchu i
stymulacji. Mając świadomość, że kastrowane zwierzę może mieć obniżone tempo
przemian metabolicznych tym bardziej trzeba zadbać o odpowiednie żywienie i
ruch, zabawę, aktywność. Takie samo spowolnienie będziemy obserwować u
niekastrowanych zwierząt po kilku latach, w wyniku dojrzewania a potem
starzenia się. Widziałam wiele niekastrowanych, otyłych kotów. Mam w domu dwie
kastratki, które nie są otyłe, a dzięki nim i mnie łatwiej jest zadbać o linię,
biegając regularnie ze sznureczkiem jako ofiara, na którą mogą codziennie
polować :)
Wzrost
Bardzo dużo osób boi się, że kastrowane zwierzę nie
rozrośnie się tak, jak jego niekastrowany brat/siostra. Że jego kościec nie osiągnie
odpowiednio dużych rozmiarów. Wzrost, wielkość, typ kośćca danego zwierzęcia
"zaprogramowany" jest w genach, oczywiście nieodpowiednie żywienie
czy zaniedbanie może ten rozwój zaburzyć, ale na pewno nie kastracja. Wystarczy
przejść się po jakiejś wystawie kotów, na której 80% kotów to przecież
zwierzęta niekastrowane, i popatrzeć, jak różnych są rozmiarów i budowy koty
tej samej przecież rasy. My, ludzie, też dorastamy do różnych rozmiarów, w
różnym tempie, chociaż nikt nas nie kastruje :) Należy natomiast mieć
świadomość, że koty kastrowane rosną wolniej, i mając tego świadomość, tym
bardziej zadbać o odpowiednie żywienie, i cierpliwie czekać na wzrost. Odsetek
kotów z mniejszą/większą głową, o mniejszych/większych rozmiarach, itp., jest
podobny we wszystkich grupach kotów, tych niekastrowanych, kastrowanych jako
dorosłe, i kastrowanych wcześnie.
Choroby dolnych dróg moczowych
Tutaj za każde niemal schorzenie do niedawna obwiniana była
kastracja. Obecnie wiemy już, że skłonności do SUK, czy tworzenia się piasku w
pęcherzu, uwarunkowane są genetycznie, i koty z takimi skłonnościami znajdziemy
i wśród zwierząt niekastrowanych, i kastrowanych, a ich odsetek jest podobny we
wszystkich grupach, bez względu na wiek kastracji. Nieważne jest, czy mamy
zwierzę kastrowane, czy nie - w każdym przypadku należy okresowo wykonywać
badanie moczu, bo to jedyny sposób na szybkie wyłapanie, czy nasz kot ma
skłonności do problemów z drogami moczowymi. Jeśli tak jest, należy nieco
zmodyfikować dietę, aby zadbać o odpowiednie pH moczu, bądź zapobiec wytrącaniu
się kryształków. Najważniesza jest, jak zwykle, wiedza, znajomość "słabych
punktów" naszego kota. Zbadanie moczu raz na pół roku jest naprawdę
niekłopotliwe, niebolesne, i nie jest badaniem drogim, a daje nam najważniejszy
oręż w walce z ewentualnymi schorzeniami dróg moczowych, wiedzę o naszym kocie.
Temperament
Koty kastrowane są w większości spokojniejsze, mniej
zaczepne, zgodniejsze i bardziej "przytulne". Tutaj zmiany
rzeczywiście są trochę związane z wiekiem kastracji. Koty wcześnie wykastrowane
po prostu rosną, powiększają się, natomiast psychicznie pozostają kochanymi
dziećmi swoich właścicieli. Nie przeżywają burzy hormonalnej związanej z
dorastaniem, nie odczuwają żadnych emocjonalnych rozterek, nie odsuwają się od
właściciela w wyniku ciągotek związanych z poszukiwaniem partnera. Na pewno nie
ma sensu czekanie na pełną dojrzałość kotów, które i tak nie będą rozmnażane, i
uzależnianie od tego terminu kastracji. Problemy ze zmianą temperamentu, często
odsunięciem się od domowników, i to nawet na 2-3 miesiące, pojawiają się u
kotów późno kastrowanych, zapewne ze względu na gwałtowny spadek hormonów po
kastracji w okresie, gdy ich poziom był bardzo wysoki. Oczywiście nie jest to
sztywną regułą, ale wielu właścicieli zgłaszało mi taki problem po kastracji
przeprowadzanej po osiągnięciu dojrzałości. Na szczęście prędzej czy później
wszystko wraca do normy.
Dlaczego kastracja
Kastracja ciągle postrzegana jest jako zło konieczne, rodzaj
okaleczania zwierzęcia. Przeciwnicy kastracji odwołują się do idei wolności,
swobodnego korzystania z życia i życia zgodnego z naturą. Nie będę tu używała
argumentów o zwiększaniu populacji bezdomnych kotów, bo to najwyraźniej nikogo
nie wzrusza.
Po pierwsze, z chwilą kiedy zwierzę jest pod opieką
człowieka, kończy się jego życie "zgodnie z prawami natury". Ludzie
wyznający ten pogląd nie powinni swoich kotów wpuszczać do domu, dopieszczać
najlepszymi karmami, a jeśli zachorują, pozwolić im zgodnie z naturą wyzdrowieć
albo umrzeć. Nie ma czegoś takiego, jak "częściowe życie w zgodzie z
naturą", jak nie można być "częściowo w ciąży". Argument ten
jest więc z gruntu nieprawdziwy, "szyty na miarę", tak żeby w danym
momencie usprawiedliwić nasze zachowanie. Właściciele psów nie powinni w takim
razie trzymać swoich pupili w ogrodach, a pozwolić im swobodnie biegać po
okolicy, aby zgodnie z naturą mogły kogoś pogonić, obszczekać, czasami może
nawet poszarpać za nogawkę. Jesteśmy odpowiedzialni za zwierzę, które zamieszka
w naszym domu, i to nasz dom staje się jego naturalnym środowiskiem.
Kastracja nie ogranicza kotu spełniania jakichś potrzeb, po
prostu tych potrzeb nie ma. Nie ma utraty przyjemności tam, gdzie nie ma
łaknienia. To my, ludzie, pamiętając o przyjemnościach związanych z tą sferą
życia, przypisujemy kotu własne poglądy. Kot poglądów nie ma, ma jedynie wysoki
poziom testosteronu, jeśli nie jest wykastrowany, bądź estrogenów w przypadku
kotki, i musi ten nadmiar jakoś rozładować. Nawet nie wie, czemu to służy,
gdyby koty parzyły się z innych powodów, wówczas obserwowalibyśmy to , podobnie
jak w ludzkim świecie, o każdej porze roku, ot tak dla przyjemności. Tak jednak
nie jest.
Po drugie, znaczenie. Kocur, który nie jest wykastrowany, ma
bardzo silny instynkt terytorialny. Obejmuje sobie jakiś teren w posiadanie, i
jego granice oznacza nie tylko moczem, ale również specjalną wydzieliną o
zapachu najzwyczajniej w świecie dla ludzkiego nosa ohydnym. Jeśli kot mieszka
w mieszkaniu i nie wychodzi na zewnątrz, wówczas właściciele sami bardzo szybko
dostrzegaja absurdalność argumentu związanego z życiem w zgodzie z naturą i
bardzo szybko kota kastrują, ponieważ dla takiego kota granice terytorium to
ściany mieszkania. Gorzej przekonać tych, którzy mają koty
"wychodzące", ponieważ kot oznacza teren "gdzieś daleko".
Mogą to być np. drzwi sąsiada, który nie jest niczemu winien, ale będzie miał
codziennie na świeżo "spryskane" schody, albo ulubiony krzew w
ogródku, albo piaskownicę dla dziecka. Może to przekona niedowiarków, zwłaszcza
że kiedyś ich kot zestarzeje się osłabnie, i nie będzie już miał siły bronić
swojego terytorium, więc w ramach rewanżu to do Państwa przyjdzie kot sąsiada,
który też chce, żeby jego zwierzę żyło w zgodzie z naturą, i granica jego
terytorium może wypaść na Państwa wycieraczce... Oprócz znaczenia, koty walczą
o swoje terytoria, i ja osobiście nie zniosłabym widoku poszarpanych uszu i
innych ran u mojego kota. Pisze do mnie wiele osób z pytaniami, dlaczego ich
kot "śpiewa" w nocy, albo że przestał jeść, wygląda ogólnie
nieszczęśliwie i zachowuje się nieswojo. Życiem kota rządzą zapachy, i woń
kotek w rui, dobiegająca przez otwarte okna, jest nie do zniesienia. Proszę sobie
wyobrazić, panowie (bo to mężczyźni są najczęściej orędownikami pozostawianie
kocurowi oprzyrządowania), że macie spędzić całe życie za szybą, za którą
przechadzają się ciągle młode, rozebrane, do tego "chętne" kobiety,
ale żadna z nich nigdy nie będzie dostępna. Dla kocura oczami jest jego nos, to
dlatego tak markotnieje, przestaje jeść, gubi gwałtownie sierść. Niektórzy
uważają, że można kota wypuścić, to sobie "poużywa" na jakieś
bezdomnej kotce - ale ten typ moralności pozwolę sobie pozostawić bez
komentarza. Wspomnę jedynie o chorobach, które kocur może z takiej upojnej
randki przynieść, a niektóre z nich, jak "koci AIDS", kończą się dla
kota tragicznie. I walki, nieodłączny element kocich godów, nie zapasy, ale
prawdziwe bitwy, do krwi nie tylko pierwszej. Jeśli komuś podoba się takie
życie z naturą dla jego kota, to gratuluję odporności - ja osobiście bym tego
nie zniosła.
Kotki to dokładnie ten sam problem. Nie jest prawdą, że
kotki nie znaczą - wiele z nich sika na ściany, sprzęty, drzwi, buty, w okresie
rui. Jak sobie pomyślimy, że ruja u kotki może przybrać postać tego, co lekarze
określają mianem "rui permanentnej", czyli tydzień rui, 3 dni
przerwy, i kolejny tydzień zawodzenia, i tak przez np. dwa miesiące, takie
znaczenie zaczyna być poważnym problemem. Kotka w rui jest całkowicie we władzy
instynktu, którego nie rozumie, kładzie się więc przed nami z błaganiem w
oczach, próbuje zalecać się do naszych butów albo nogi stołowej. Nie wiem, dla
kogo może to być zabawne. Przestaje jeść, gubi sierść, wygląda zwyczajnie na
chorą, i tak się zapewne czuje. Stałe przekrwienie macicy, które temu
towarzyszy, prędzej czy później doprowadza do ropomacicza - to problemy, z
którymi hodowcy muszą się często borykać, bo przecież nie można kotek kryć na
okrągło. A ropomacicze to rzadko choroba leczona zachowawczo, najczęściej
trzeba kotkę operować, czyli usunąć macicę i przydatki tak czy inaczej, co
równa się w rezultacie kastracji, tyle że przeprowadzanej już niejednokrotnie w
warunkach zagrożenia życia kotki. Nie ma czegoś takiego, jak młode dla zdrowia
chociaż raz. Dla zdrowia kotki najlepiej przeprowadzić zabieg kastracji zanim
rozpędzi się hormonalna maszyneria. Kotki hodowlane po okresie rozrodu są
kastrowane, podobnie jak ich "nakolankowe" koleżanki.
Trzecia sprawa to ta, o której napomknęłam na początku, że
nie będę się nad nią rozwodziła, ale jednak do niej wrócę. Chodzi mi o
niekontrolowany rozród. Spotkałam się z twierdzeniem, że to problem właścicieli
kotek (to jak się dawniej mawiało, że lepiej mieć syna niż córkę, bo syn
problem z domu "wynosi", a córka "przynosi", ale myślę, że
już nie te czasy, na szczęście). Prawda jest jednak taka, że kocur nie wie, czy
kotka jest kastrowana czy nie, i jeśli będzie pod wpływem naprawdę silnego
popędu, będzie "atakował" każdą, i "zgwałci" nawet tę
wykastrowaną, która wcale na to nie ma ochoty, ale jest z definicji słabsza.
Dzieci z tego nie będzie, ale przymuszanie do czegoś, na co się nie ma ochoty,
jest chyba marną przyjemnością, zwłaszcza że akt kopulacji jest u kotów aktem
bolesnym, stąd zapewne tak silny popęd w okresie rui. I stąd brak zachowań
seksualnych, gdy tej rui nie ma. Kocur, który nie będzie wykastrowany, będzie
bił i gnębił wszystko co jest kotopodobne w okolicy, nawet wykastrowanego kota
sąsiada, który niczemu nie jest winny i w niczym mu nie zagraża. Proszę sobie
to przemyśleć, i postawić się w sytuacji, w której to np. stary już kot jest
systematycznie bity przez "młodego boga" który właśnie zamieszkał w
domu obok. Takie swobodne zachowanie nie jest tolerowane w przypadku psów, nie
dlatego że one nie zasługują na życie "w zgodzie z naturą", ale po
prostu dlatego, że się ich boimy, bo mogą zrobić nam krzywdę, co nie grozi nam
w przypadku kotów. Nikt też nie oponuje przeciwko kastrowaniu koni - konie mają
nam przecież służyć, a nie wyrywać się do klaczy. Ciekawe, że one nie muszą żyć
w zgodzie z naturą. Ale niech ta prawda, może nie najprzyjemniejsza, uświadomi
nam, jak łatwo dorabiamy sobie ideologię do różnych trudnych spraw.
Na szczęście włąściciele kotek szybciej rozumieją problem,
bo kotka do domu wróci i tam, zgodnie z naturą, urodzi kocięta, ale to już jest
pewien kłopot dla właściciela, o czym wie każdy, komu się taki prezent
przytrafił. Wielu właścicieli ucieka w podawanie kotkom hormonów, ale ja
przestrzegałabym przed tym, bo podawanie hormonów bardzo silnie wywraca
gospodarkę hormonalną i metabolizm samej kotki, co najczęściej kończy się
podobnie jak stałe, utrzymujące się długo ruje, czyli ropomaciczem, a wtedy
operacja (równoznaczna z kastracją tak czy inaczej), niekiedy, niestety,
śmierć. Oczywiście odezwie się tu wiele osób, które stosowały u swoich kotek
hormony i nic się nie stało, ale to jest tak, jakbyśmy mówili, że papierosy nie
szkodzą, bo znamy osoby, które je palą i żyją.
Kastracja jest jedynym sposobem na szczęśliwego,
zadowolonego i spokojnego kota, i na spokojne, kulturalne i bezkonfliktowe
życie z naszymi sąsiadami. Oni w końcu też zasługują na trochę uwagi.
Za www.agiliscattus.pl
jak trzeba wysterylizować to trzeba. Kotek bedzie sie meczył ale mając takich opiekunów szybko przejdzie:)
ReplyDeleteMartynko to nie jest tak że trzeba wysterylizować ale zaleca się to bo na prawde ułatwia to życie zwłaszcza jeśli kot jest głównie domowy jak moje dwa
DeleteA najlepsze jest to, że przeczytałam najpierw: stylizacja kota i spodziewałam się cudnych zdjęć;)
ReplyDeleteNiestety nie stylizacja :) staram sie przybliżać wiele tematów także tych kocich :)
Deleteno tak to dość zrozumiałe z tym makijażem. Ja niestety też mam bardzo wrażliwą skórę, byle co i jestem uczulona więc z kosemtykami bardzo uważam :)
ReplyDeleteA to witam w klubie z uczuleniami :( ale zapraszam też do poczytania mojego postu o parabenach mi pomogło też ich wyeliminowanie tj pozostawienie w jak najmniejszej ilości a no i zapraszam do udziału w candy :)
Deletefajnie wszystko opisane... ja nigdy nie potrafię tego przekazać tak spokojnie i rzeczowo, więc sobie zapisałam już zakładkę :) - jak mi znowu ktoś przyjdzie na bloga, tłumacząc, że wychodzący kocur na pewno nie płodzi bezdomnych pokoleń kociąt, bo on taki miły/nieporadny/słodki jest, to zanim mnie krew zaleje, to jeszcze zdążę linka do Twojej notki wysłać
ReplyDeleteOj czesto to słyszę tez a najbardziej mnie rozwalają ludzie mówiący że kastracja kotom szkodzi co jest jawną nieprawdą bo badania wykazały że koty kastrowane i sterylizowane żyją dłużej niż niewysterylizowane owszem spada im metabolizm i grozi im nadwaga i otyłość ale z tym można szybciej i mniej drastycznie walczyć niż np z rakiem :(
Deleteno niestety ale w naszym kraju na temat opieki nad kotami jest tyle stereotypów- każdy myśli, że się na tym zna, więc już nie musi niż czytać, się dokształcać, a potem takie farmazony plota ... i jeszcze często nie da się nic przetłumaczyć... ciekawe czemu nie każdy uważa sie za znawcę od hodowli koni, a od kotów to juz tak :(
DeleteDobrze że tutaj tak nie jest choć jak widzę ludzi kupujących przepraszam za wyrażenie gówniane karmy jak Whiskas, purina, sheba, i inne tego typu gdzie mięsa jest jak na lekarstwo to mnie szlag trafia bo ciemnogród w tym temacie ciagle tu panuje także ludzie nie wiedza jak ważne w profilaktyce i zachowaniu jak najdłużej dobrej kondycji przez zwierzaki jest zapewnienie im również odpowiedniej karmy.
Delete